W związku z udowodnionym nie istnieniem hipotetycznego "elektrina", fakt istnienia W.M i prawdopodobnie zmyślonego na potrzeby trollowania niejakiego Bazijewa, jest mocno wątpliwy.Tytuł odcinka; "Za Garść Elektronów ! "

 W odróżnieniu od niejakiego Bazijewa, na którego w końcu zwalą całą aferę i odpowiedzialność za oszustwa (typ podstawowy !), a którego istnienia nie można potwierdzić, istnieje takie cudo jak FOTOPOWIELACZ.

Zabawka ta wielkości lampy stosowanej w układzie odchylania telewizora (PL 500).





Ten "kolorek" , jak na okularach przeciwsłonecznych ,  to właśnie fotokatoda; napylona warstewka przewodnika o małej pracy wyjścia elektronu i zadanej czułości barwnej. W głębi okienko które ogniskuje elektrony na pierwszej dynodzie (tak jak wyciąg wentylacyjny nad kuchenką).

 

Zasada działania jest genialnie prosta: kilka elektronów wybitych z katody dociera pod wpływem różnicy potencjałów do pierwszej dynody, po drodze nabierając energi (przyspieszając), uderzając w nią wybijają elektrony wtórne. Mamy więc zwielokrotnioną chmurę elektronów przyciąganą do dynody drugiej. Od drugiej do trzeciej, czwartej... Do Anody dociera zwykle milion razy więcej elektronów  niż na początku.

Jak widać tak w tym jak i w innych przypadkach sprawcą przepływu prądu są elektrony, falsyfikując kijowską teorię wirujących kłębuszków wylatujących z anody, owijających się wokół przedmiotów stających im na drodze. Trzeba zaznaczyć że nie zawsze prąd to elektrony: w elektrolitach będą to jony, w świetlówce zjonizowane pary rtęci( i elektrony), w neonie (zgodnie z nazwą zjonizowany gaz szlachetny) (i elektrony). Ale to byłoby zbyt skomplikowane dla Bazijewa ; więc pokazujemy coś, co jest tak proste jak bilard. W przypadku nieznajomości  bilarda lub wagarowania na fizyce w szkole podstawowej może być problem. 

Wtedy zalecam inny foto - powielacz:





Miłego dnia !